Opis filmu
Ciasne mieszkanie na warszawskiej Ochocie. W niewielkim pokoju najważniejszymi meblami są dwa łóżka i stół zastawiony wszystkim co najpotrzebniejsze i co powinno się znajdować w zasięgu ręki. Właściwie, pokój jest tak mały, że w zasięgu ręki znajduje się tu niemal wszystko, co szczelnie wypełnia każdą półkę i każdy kąt, a co nagromadziło się przez lata, znacząc kolejnymi warstwami upływ czasu. Jedno z łóżek jest zupełnie zwyczajne. Drugie obudowano specjalną konstrukcją. Na pierwszym spoczywa Dominik Dobrowolski, na drugim - jego syn Bernard. Bohaterowie filmu są skazani na leżenie. Ojca obezwładnił wylew krwi do mózgu. Syna - dwa nakładające się na siebie schorzenia, które stopniowo zdeformowały mu kręgosłup i odebrały władzę w nogach. Najpierw Dominik opiekował się Bernardem, teraz Bernard ze swego łóżka czuwa nad Dominikiem, by starał się ruszać, odzyskiwać względną sprawność. Czasem rzuca mu banana, by zaspokoił głód, nim przyjdzie pielęgniarka i poda im posiłek. Przez ten niemiłosiernie ciasny i zagracony pokój przewija się - w co aż trudno uwierzyć - mnóstwo, jak na ten metraż, osób. Bliscy, pielęgniarka, znajomi, lekarz, dziewczyny, jakiś domokrążny sprzedawca męskich wód toaletowych nie mający pojęcia o tym, co oferuje... Z rozmów z nimi wyłaniają się osobowości i strzępy przeszłości obu mężczyzn. Dominik miał sześć lat, gdy w jednym tygodniu stracił oboje rodziców. Trafił do Niepokalanowa. Został zakonnikiem. Otrzymał święcenia. Pewnego dnia wpadł na pomysł, by handlować dewocjonaliami (jeszcze sporo zostało mu ich do dziś w różnych pudełkach i pudłach) i właśnie na jednym z odpustów poznał dziewczynę. Ponoć zakochał się w niej bez pamięci, choć teraz utrzymuje, że wcale nie aż tak. W każdym razie postanowił zdjąć habit. Poczekał, aż papież zwolnił go ze święceń i ożenił się. Teraz ma już 84 lata, jest wdowcem i ma czworo dzieci - córkę i trzech synów. Bernard, jak widać na starej fotografii, był początkowo zdrowym chłopcem. Kiedy o sobie dała znać nieuleczalna choroba? Lekarz przychodzi wstrzykiwać mu lekarstwa w stawy ciągle sprawnych rąk od ponad dwudziestu lat... Tak czy inaczej, do szkoły chodził normalnie. Już w liceum zaczął fotografować, głównie piękne dziewczyny, co jest jego pasją do dziś. Fotografuje je leżąc w łóżku, a one najwyraźniej są pełne uznania dla jego profesjonalizmu. Zresztą Bernard Ben Dobrowolski nie rozstaje się z aparatem. Dokumentuje wszystko: postępy ojca w rehabilitacji, wizyty znajomych, zabiegi lekarza... Ojciec i syn, ciągle z konieczności razem, żyją w jakiejś fascynującej symbiozie. Z uporem i godnością walczą z fizycznymi ograniczeniami i słabością. W miarę możliwości wzajemnie się wspierają. Bernard, choć tak doświadczony przez los, zdumiewa energią, swoistym wigorem i humorom. Jest wrażliwy i delikatny, a zarazem twardy. Dopiero kiedy przychodzą Ryszard Zawistowski i Wiktor Zydroń - dwaj kumple z dawnych dobrych czasów i wieczorów w "Stodole" - i grają przyjacielowi na puzonie i bandżo coś, co stworzyli specjalnie dla niego, a nazwali "Benek blues"... W tym filmie jest coś z "Kartoteki" Tadeusza Różewicza. Tyle że to nie teatr, a łóżka są dwa. [PAT]
Więcej o filmie
(aktorzy, reżyseria)